Ciao! Przed podróżą do Rzymu przeglądałam miliony stron o zabytkach, jedzeniu, zwyczajach i tak trafiłam na Twojego bloga. Czytając go pomyślałam, że fajnie by było, może nie tym razem, ale przy kolejnej okazji, przełamać się i zamiast łamaną angielszczyzną powiedzieć coś po włosku, a właścowie to zrozumieć odpowiedź. Zaczęłam od rozmówek. Niby wszystko fajnie, ale niestety w moim przypadku totalnie nie sprawdza się zakuwanie całych zdań – muszę wiedzieć dlaczego zdanie wygląda tak a nie inaczej (syndrom rozbieranie na czynniki pierwsze). Zaczęłam więc czytać o podstawach tego języka, o wymowie, czasach, etc. i… trochę mnie to przytłoczyło. Co prawda nasze rzymskie zimowe wakacje dobiegły końca, ale chęć do nauki nadal się tli. Mam nadzieję, że po tym wyzwaniu rozpali się konkretnym płomieniem, a zapał nie zniknie jak zwykle przy nauce jakiegokolwiek języka. Nie mam pojęcia jak będzie wyglądało wyzwanie, ale mam nadzieję, że będzie różnorodnie, ciekawie i że po zakończeniu będę umiała sama sklecić parę zdań bez zakuwania gotowych formułek. Pozdrawiam i biorę się do roboty! 🙂
A.